thewheel

ryszarDZIKblog rowerowy

ryszarDZIK z miasta Wrocław,Głubczyce
km:4490.28
km teren:449.11
czas:10d 09h 29m
pr. średnia:18.00 km/h

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ryszarDZIK.bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

BIKErzy :)

Szukaj

Archiwum

Linki

Niedziela, 6 lipca 2008
km:43.00km teren:5.00
czas:02:06km/h:20.48
Kategoria 1 a day, mini 0-50
spokojnie

Głubczyce -> Pielgrzymów -> Mokre -> Głubczyce -> Marysieńka -> Głubczyce

Niedziela, 29 czerwca 2008
km:118.00km teren:8.00
czas:06:12km/h:19.03
Kategoria maxi 100-:D, foto, 1 a day
wyprawa na tamę.

na liczniku przekroczone 1500km :)
max speed 72km/h
średnia wyszła słaba bo połowa trasy była pod wiatr

fotki będą wkrótce razem z opisem

Sobota, 28 czerwca 2008
km:31.00km teren:2.00
czas:01:25km/h:21.88
Kategoria 1 a day, mini 0-50
przejażdżka
Sobota, 14 czerwca 2008
km:86.00km teren:10.00
czas:05:09km/h:16.70
Kategoria medium 50-100, foto, 1 a day
Kopa Biskupia 890 m npm.

Pogoda w trakcie drogi.


Na szczycie.
Sobota, 17 maja 2008
km:108.00km teren:6.00
czas:04:45km/h:22.74
Kategoria maxi 100-:D, 1 a day
III Diecezialna Pielgrzymka Rowerowa

Głubczyce <-> Góra Św. Anny

Rower pobłogosławiony więc odporność na uszkodzenia wzrosła.

Krótki opis:
Na początku jechało się dość mozolnie z górki i pod górkę. Po przejechaniu około 30 km dostałem powera i ponad 15 km zapieprzałem z prędkością 30 km/h.
Prędkość spadła dopiero na podjeździe, ale i tak wyprzedzałem wszystkich rowerzystów po drodze. Mnie przegonił tylko jeden na kolarce - kij mu w oko:).

Z górki zjeżdżało się całkiem przyjemnie szkoda tylko że zaczął wiać wiatr. Powolutku zatem wróciłem do domu lekko zmieniając trasę - jadąc wioskami w miarę równolegle do głównej drogi. W sumie to się nawet za bardzo nie zmęczyłem ale moje plecy (zwłaszcza kark) i oczywiście tyłeczek dostały w kość.
Środa, 14 maja 2008
km:41.00km teren:5.00
czas:01:46km/h:23.21
Kategoria 1 a day, mini 0-50
przejażdżka po pracy
Środa, 7 maja 2008
km:18.00km teren:3.00
czas:00:42km/h:25.71
Kategoria mini 0-50, 1 a day
powrót do formy

bardzo przyjemnie się jechało przy zachodzącym słoneczku ale o mało nie potrąciłem jakąś babę bo wymijam ją z boku a ona mi prosto pod kola wchodzi - ach ci piesi ... - niewiele brakowało, trzeba będzie się w kask zaopatrzyć
Czwartek, 1 maja 2008
km:127.00km teren:25.00
czas:06:53km/h:18.45
Kategoria maxi 100-:D, foto, 1 a day
Wyprawa na Pradziada.

Pogoda nie była zachęcająca z rana ale jak postanowiłem tak pojechałem.
Na początku było całkiem przyjemnie choć po 30 min jazdy zaczął padać kapuśniaczek - rozważałem powrót do domu ale postanowiłem dojechać jeszcze do "Mesto Albrechtice".



Akurat przestało kropić więc ruszyłem dalej do "Holcovice", gdzie zaczynał się niebieski szlak do "Vrbno p. Pradziadem". Szlak był super - jechało się lasem, cisza spokój aż tu nagle skręcił i trzeba było iść pod górę bo nachylenie było pod kątem ok 25%, na dodatek rozpadało się i wyglądałem jak mokry kurczak.
Po ok godzince (przeszedłem ok. 3 km w deszczu) byłem już na górze.

Przypomniał mi się majowy wyjazd z do kotliny kłodzkiej z 2006 roku. szacuneczek dla uczestników i pozdr.:)
Wszędzie mokro, błoto straszne, żywego ducha nie widać a jak grzązłem w błocie - znów trzeba będzie wymyć rower. Musiałem strasznie uważać aby się nie wypieprzyć bo podłoże było strasznie śliskie ale i tak stało się. Jechałem już trochę wolniej bo człowiek uczy się na błędach. Nagle zobaczyłem że las się kończy i widać już "Vrbno".


Kolejnym etapem był podjazd (ok 10 km )do miejscowości "Karlowa Studanka". Po drodze krótki postój na czekoladę i kąpiel roweru w rzeczce.

W "Karlowa Studanka" uzupełniłem zapasy wody w pijalni wód.


Następnie podjazd pod pradziada. Byłem trochę zmachany więc odpuściłem sobie podjazd 6 km pod pradziada - bo jeszcze do domu trzeba wrócić( 60km).

Zaskoczyły mnie osoby wysiadające z autobusu - mokre buty i spodnie. W końcu autobus ruszył i po 10 min byłem na parkingu pod pradziadem. Na górę pozostało jeszcze 3 km, ale nic nie widać bo mgła. Zimno i mokro. Twardo ruszyłem pod górę - ja nie dam rady :D, po przejechaniu 0,5km asfalt znikł i pozostał już lud ze śniegiem.

Twardo jechałem dalej ale droga zaczęła przypominać strumyk o głębokości 15 cm a na dnie lud. W końcu straciłem przyczepność i wymyłem sobie 1-go buta.

Odpuściłem sobie Pradziada i zawróciłem w dół. Jechało się całkiem szybko 50- 60km/h ale mojego rekordu nie pobiłem 75km/h. Pozostało tylko dojechać do domu. (60km).




Poniedziałek, 28 kwietnia 2008
km:51.00km teren:10.00
czas:02:18km/h:22.17
Kategoria 1 a day, medium 50-100
reaktywacja ... :)
Sobota, 5 kwietnia 2008
km:82.00km teren:40.00
czas:04:55km/h:16.68
Kategoria medium 50-100, 1 a day
na tropie dzika